Całe moje życie – credo autora

          Jaka jesteś współczesna poezjo? Czy właśnie nie taka jak jej twórcy? Ci którzy w natchnieniu, często w rozpaczy i beznadziejności powołują cię do życia. Czasami jak dziecię długo wyczekiwane, czasami jak bękarta.
          W tych naszych rozważaniach chciałem zaproponować inną konwencję. Piszmy o sobie, o tym w jaki sposób dotknęliśmy tej materii poetyckiej. O ludziach, którzy byli ważni dla naszej twórczości, dla których zaczęliśmy tworzyć, lub przez których.
          Nie twórzmy sztucznej otoczki filozoficznej. Poezja współczesna jest dokładnie taka jak jej twórcy. Mogę opowiedzieć o sobie, ale przede wszystkim o ludziach, z którymi się zetknąłem. Rejestrujmy ten przemijający świat, rejestrujmy póki jeszcze go pamiętamy.
          Mistrzem mojego słowa poetyckiego był mój profesor ze szkoły średniej, Leszek Bakuła. Znany już wtedy prozaik i poeta. Pamiętam, w jak kulturalny sposób czuwał nad moim rozwojem, nie ingerował jak chirurg, lecz raczej dbał o mój twórczy stan ducha jak kapłan. Pierwsze sukcesy w konkursach i publikacjach, liczne seminaria, wyjazdy, podróże i nie tylko po kraju, miały ogromny wpływ na materię, której używam do poetyckich poszukiwań i odkryć.
          Tak ważnym dla mnie było poznanie Allena Ginsberga, na spotkaniu autorskim w Kielcach i późniejsza nocna debata, rozmowa o kondycji twórczej. Z pewnością po tym spotkaniu zwiększyła się moja tolerancja wobec drugiego człowieka, inaczej mówiąc gdybym nie poznał osobiście Allena Ginsberga, nigdy bym go nie zaakceptował jako człowieka i twórcę, a było to ważne dla mnie, z uwagi, że używam tych samych zabiegów poetyckich poczynając od Waltha Whitmena. Obraz jako narzędzie poetyckie.
          Z tego samego okresu, pamiętam moje zetknięcie z wybitną poetką Arianą Nagórską, była to osoba, która nie wzbudzała we mnie bezpośredniego zaufania, ale gdy zaczęła się publiczna debata nad przeczytanymi przeze mnie wierszami i atakiem ówczesnego redaktora naczelnego "Poezji", słowami, że mój krzyk poetycki przechodzi w falset , była jedyną osobą, która stanęła w mojej obronie, w obronie mojego w tamtych czasach alegorycznego obrazu poetyckiego i robiła to naprawdę z klasą, tak jak to potrafią tylko najlepsi.
          Jaką jesteś kobietą, poezjo? Czy prowadzisz się dobrze? Czy leżysz zapita w barłogu? Myślę, że możemy coś powiedzieć o stanach ducha, które nie były nam obce, tylko po co? Jaka jesteś współczesna poezjo? Jest pewną artystyczną prowokacją, bardzo dobrą w swym przesłaniu.

          Swojego czasu przy twórczych i warsztatowych rozmowach z poezją ze Zbigniewem Bieńkowskim, gdy zwracał moją uwagę na tą ulotną materię jako jest obraz poetycki. W tym czasie zetknąłem się z ciekawym zarzutem pod moim adresem autorstwa Dariusza Podsiadło, że on pisze, żeby z siebie wyrzucić wszystko, pozbyć się (zwymiotować), a ja, że delektuję się tym wszystkim. Nie w pełni mogłem się z tym zgodzić, ale wynikało to przede wszystkim, że potrafię być zrównoważony nie tylko jako poeta, ale przede wszystkim jako człowiek. Obserwatorzy z boku mogą odnosić wrażenie, że delektuję się moją psychiczną przewagą.
          Bardzo ciepło wspominam moje co roczne uczestnictwo w kieleckich rozmowach o literaturze.
          Poznałem również innego ważnego twórcę, tym razem podczas wyjazdu do Moskwy. Samego Jerofiejewa, autora "Moskwa – Pietuszki". Lecz tak jak mogłem dojrzeć do zaakceptowania Allena Ginsberga, to nacjonalizmu i anty polskości Jerofiejewa strawić nie mogłem.
Najważniejsze dla mnie z tego wyjazdu było zorganizowanie happeningu na historycznym Arbacie, sprzedaż wierszy za przysłowiowego rubla. Moim przyjacielem i sekundantem uczestniczącym w moich szaleństwach był Tadeusz Karabowicz. Oczywiście byliśmy bacznie obserwowani, pomimo, że był to już okres tzw. pierestrojki.

          Ginsberg, Jerofiejew niestety oboje już nie żyją. I właśnie to przemijanie czasu odchodzenie ludzi, których się znało, rozmawiało, żegnało jest ważnym powodem, by o nich wspominać. Nie żyje mój profesor Leszek Bakuła, nie żyje wspomniany Zbigniew Bieńkowski, nie żyje również mój długoletni przyjaciel Stanisław Misakowski. Właśnie ze Staszkiem uczestniczyłem w bardzo ważnej dla mnie Mszy w Kościele Świętego Krzyża w Warszawie sprawowanej przez Papieża Jana Pawła II.           Myślę, że wielu ma podobne wspomnienia nosi w sobie póki żyje, gdy dosięga nas śmierć pozostaje niewiele, wydane publikacje i pamięć o nas, na powrót ulotna i nietrwała.
          Oczywiście każdy z nas żyje w jakimś konkretnym miejscu, często jednak przypominamy sobie kogoś odległego, zastanawiamy się co robi, jak jego twórczość się rozwija, wtedy zawsze na myśl przychodzi mi postać Marka Zgaińskiego, którego mam zawsze przed oczami albo na starym, zabytkowym motorze, albo ze słuchawkami na uszach, z przewieszoną gitarą, palącego trawkę. Kołatają się najrozmaitsze wspomnienia.
          Miejsce, w którym mieszkamy, też nie jest mi obce. Obserwuję jak obok mnie trudną drogą do góry w poetyckich zmaganiach brną moi przyjaciele Zdzisław Drzewiecki, czy Jerzy Fryckowski. Drzewiecki ostatnio wydał wybitny tomik wierszy "Drewniany księżyc". Odkryłem, że jest romantykiem, było to niezwykłe dla mnie odkrycie, gdyż zawsze poruszałem się w poszukiwaniu futurystcznych i imażinistycznych skojarzeń i obrazów. Pomyślałem, że jest to piękne, gdy ktoś obok mnie , w pełni akceptowalny przeze mnie, jest zupełnie inny ode mnie.
          Jaka jesteś współczesna poezjo? Myślę, że dla mnie poezją jest również kobieta, którą kocham i czwórka dzieci, nawet kot i rybki, po prostu jeżeli wydanie sześciu tomików poetyckich, bibliografia na mój temat, wydana przez Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich upoważnia mnie by uważać się publicznie za poetę, to poezja, które mnie wypełnia, to moje całe życie.



Strona główna

http://popielisko.prv.pl
Free Web Hosting